Kiedy kupiłam Singerka Po Przejściach, zamarzyła mi się niciarka. Tak mi się marzyła i marzyła, obejrzałam tych niciarek mnóstwo, ale... żadna nie spodobała mi się jakoś szczególnie. A jak już spodobała to.... wiadomo ;) Gdzieś w głębi szafy miałam jeszcze farby i resztki materiałów do decoupage'u, w sklepie dla plastyków kupiłam dużą niciarkę za całe 40zł z surowego drewna,
i wyszło to, co wyszło ;)
Naiwnie myślałam, że taka pojemna niciarka pomieści wszystko!
Może i większość by się zmieściła, gdybym nie włożyła do niej... nici ;) W końcu nie szyję jakoś intensywnie, tylko "domowo", od potrzeby do potrzeby ;) Choć chciałabym więcej, w końcu
ZAWSZE JEST COŚ DO USZYCIA ;)
Tak wygląda moje minimum, nie jestem pewna, czy druga niciarka rozwiązałaby sprawę;
Rzadko się zdarza taki porządek w moich drobiazgach, aż zrobiłam fotkę na pamiątkę ;)
Zazdroszczę Wam, że macie dla siebie jakiś kąt, że nie musicie za każdym razem wyciągać maszyny z dna szafy, że nie musicie materiałów, ścinek, kawałeczków, tasiemek, sznureczków itp. upychać w pudła i na dno szafy obok maszyny. Cóż, może i ja kiedyś będę miała taki komfort :)
A.